środa, 31 grudnia 2008

Flashbacks of a Fool




Dziwny film. Niby nic oryginalnego, niby nie mówi o niczym odkrywczym (a nawet, tak po prawdzie, to w dużej mierze mówi o niczym), a jednak ma w sobie taki klimat, że z zainteresowaniem ogląda się go do końca.

Bohaterem jest grany przez Daniela Craiga gwiazdor filmowy Joe Scott, mocno już zniszczony przez alkohol i narkotyki, do tego z karierą stojącą na skraju przepaści. Całkowicie odciął się od swojej przeszłości. Młodość spędził gdzieś w domku na skraju surowego angielskiego morskiego wybrzeża (?) - totalnie inny świat, do którego jednak zmuszony jest powrócić z powodu śmierci najlepszego, choć dawno niewidzianego przyjaciela. Jego śmierć to dla Joe zaproszenie do zatrzymania pełnego libacji pędu i przypomnienia sobie czasów sprzed uderzenia sodówy do głowy, kiedy wszystko, choć było prostsze, wcale się proste nie wydawało.

Ponad połowa filmu to tytułowe wspomnienia głupca, flashbacki z okresu dorastania. To one są właśnie największą siła filmu. Emanują specyficzną atmosferą, lekką mgiełką nostalgii z jaką zwykle myślimy o naszej młodości. Na to nakładają świetne, specjalnie przedłużane i ilustrowane znakomitą muzyką sceny ("randka" w domu sympatii Joe) - niby nic, a jaki klimat! Nieco gorzej jest z częścią "nieflashbackową", czyli tą, w której mamy okazję oglądać grymasy nowego Bonda. Strasznie mało skomplikowana, wręcz płaska jest postać dorosłego Joe. Brakuje tu ciągłości, jakiegoś wyraźnego uczucia, że ten egocentryczny gwiazdor to ta sama osoba, którą widzieliśmy scenę wcześniej jako dwudziestolatka.

Zresztą pod względem psychologicznym cały film nie robi jakiegoś szczególnego wrażenia - postaci są raczej kliszowe, a te które wydają się najbardziej interesujące (właśnie sympatia Joe oraz jego przyjaciel), są ledwie naznaczone pełną niedopowiedzeń i mało wyraźną kreską. Uznałbym to za celowy, nawet genialny zabieg, bo przecież tak właśnie, w oparciu o kilka wydarzeń i związane z nimi uczucia, często pamiętamy osoby po latach. Mizeria portretów psychologicznych postaci "w czasie teraźniejszym" filmu świadczy jednak raczej, że reżyserowi/scenarzyście brakło po prostu umiejętności.

Film jest dokładnie tym, co sugeruje tytuł - mamy bogatego i sławnego głupca, mamy jego czarujące klimatem wspomnienia. Nie ma tu nic wartego dyskusji, czy rozpamiętywania, poza tym właśnie klimatem. To on wynosi tę w sumie przeciętną produkcję na poziom co najmniej dobrej. To on sprawia, że o filmie pamięta się długo, choć poszczególne sceny ulatują z głowy błyskawicznie. Na leniwy wieczór znakomita propozycja, ja kiedyś do niej powrócę.

Moja ocena:
7/10

Brak komentarzy: