sobota, 10 maja 2008

Drapieżnik




Po nowym filmie z Richardem Gerem nic wielkiego się nie spodziewałem. Miałem jednak nadzieje na w miarę przyzwoite filmidełko w dusznym klimacie. Wyszły stracone 2 godziny.

Gere gra kuratora nadzorującego przestępców seksualnych. Film rozpoczyna i kończy się tymi samymi cytatami (...że walcząc z bestią musimy uważać, by samemu się nią nie stać, a odpowiednio długie patrzenie w otchłań sprawi, że to ona w końcu zacznie patrzeć na nas), tak aby widz przez pomyłkę nie zapomniał, cuż też reżyser chciał nam przedstawić. No i mamy bohatera, u którego ciągłe przebywanie z gwałcicielami, pedofilami, zoofilami, nekrofilami i resztą towarzystwa spowodowało dość poważne zaburzenia psychiczne. Właściwie ciężko wytłumaczyć, co on robi jeszcze poza zielonymi ścianami zakładu psychiatrycznego - nie jest zdolny do prowadzenia normalnej konwersacji, swoich podopiecznych regularnie prześladuje, od czasu do czasu profilaktycznie masakrując baseballem, żeby przypadkiem coś głupiego im do głowy nie wskoczyło, do tego prześladują go lęki i olbrzymie wyrzuty sumienia związane z nierozwiązanymi sprawami z przeszłości. W związku z kolejnymi skargami dostaje w końcu wypowiedzenie z pracy, musi jeszcze tylko przeszkolić swoją następczynię (Claire Danes). Oczywiście ostatnie dni pracy pozwolą mu znaleźć równowagę i rozwiązać dręczące zagadki niedomkniętych zadań.

Film próbował się wbić z klimatem pomiędzy Siedem a Piłę - mamy tu więc mało wyrachowaną i schematyczną fabułę, sporo nieprzyjemnych scen (ale bez pokazywania szczegółów) i próbę stworzenia lepkiego klimatu. W efekcie wyszło filmidełko klasy B, które szybko zaczyna męczyć i totalnie nie wciąga. Główna intryga akurat jest jednym z jaśniejszych punktów Drapieżnika - nie zachwyca, ale też i szczególnie nie odrzuca, ot taki standard. Fatalnie wypadają jednak inne rzeczy związane ze scenariuszem - konstrukcja postaci i dialogi. Te drugie (szczególnie w wykonaniu Gere'a) wzbudzają momentami niezamierzoną wesołość u widza. Połączmy to z rwanym, chaotycznym i przekombinowanym montażem i mamy niemal pełny obraz.

Wyraźnie męczą się też aktorzy. Gere źle czuje się w roli rozwalonego wewnętrznie, nadpobudliwego kuratora, Danes z kolei nie ma totalnie nic ciekawego do zagrania, jej miejsce spokojnie mogłaby zająć aktorka z horrorów klasy C i nie zauważylibyśmy pewnie różnicy. Przemilczam występ Avril Lavigne, którą widać na ekranie może z 30 sek, a z którego to występu zrobiono feature mający przeciągnąć młodzież do kin.

Ogólnie szkoda czasu. No chyba, że ma się go za dużo, albo naprawdę cierpi na brak czegoś, co może potrzymać w napięciu - wówczas można obejrzeć, aż tak zły ten film nie jest.

Moja ocena
5/10

Brak komentarzy: