sobota, 10 maja 2008

Ruscy w Londynie





David Cronenberg po niezłej Historii Przemocy wziął się tym razem za kino, można powiedzieć, gangsterskie. Wschodnich Obietnic (Eastern Promises) nie można jednak w żaden sposób porównywać do Ojca Chrzestnego czy filmów Scorsese - nie ten klimat, nie te realia i mimo wszystko nie ten poziom.

Młoda, zaledwie 15-letnia Rosjanka umiera podczas porodu. Grana przez Naomi Watts pielęgniarka oddziału położniczego londyńskiego szpitala, wchodzi w posiadanie jej pisanego cyrylicą pamiętnika. Za swój cel stawia sobie odnalezienie krewnych dziewczyny, zależy jej, by dziecko wychowywało się wśród bliskich. Powolnie tłumaczony pamiętnik ujawnia mroczne sekrety przeszłości Rosjanki. Bohaterka musi zagłębić się w świat rosyjskiej mafii, trudniącej się handlem młodymi dziewczynami z krajów byłego ZSRR - ściągane do Anglii jako do Ziemii Obiecanej, kończą gwałcone i bite w burdelu.

Eastern Promises ma niespieszne tempo, jednak ogląda się go bardzo dobrze. Akcja przebiega właściwie dwutorowo. Z jednej strony ukazana jest rosnąca determinacja, nie grzeszącej zbyt rozwiniętym instynktem samozachowaczym pielęgniarki, która za wszelką cenę chce dotrzeć do krewnych niemowlęcia. Naraża na niebezpieczeństwo siebie, swoją rodzinę oraz osierocone przez Rosjankę dziecko, na którym coraz bardziej jej zależy. Z drugiej strony oglądamy losy "Ojca" rosyjskiej mafii (Armin Mueller-Stahl), jego zakompleksionego, próbującego walczyć ze skłonnnościami homoseksualnymi syna (Vincent Cassel) oraz kierowcy i speca od brudnej roboty Nikolaia (Viggo Mortensen).

Ten drugi wątek jest zdecydowanie ciekawszy i decyduje o sile filmu. Szczególnie interesująca jest postać grana przez Cassela - po cichu kochający się w Nikolaiu, muszący sprostać rosyjskiemu wizerunkowi macho-gangstera i olbrzymim wymaganiom ojca. O dziwo Cassel (za którym delikatnie mówiąc nie przepadam) spisał się nieźle w tej roli. Cały show kradnie jednak Mortensen, który za swój występ słusznie otrzymał nominację do Oskara - w roli cichego, skrytego "grabarza" jest naprawdę znakomity.

Jak to u Cronenberga bywa, film jest bardzo brutalny. Mamy tu szczegółowo pokazane podrzynane gardła, czy nawet scenę reanimacji noworodka. Nie ma tu jednak przesady i taniego efekciarstwa, wszystko użyte w należyty sposób, w celu budowania klimatu. Godna uwagi jest rewelacyjna scena walki nagiego Mortensena z dwoma osiłkami - jedna z najlepszych, jakie było mi oglądać w ostatnim czasie.


Gołego Mortensena naszła ochota na perwersje

Podsumowując Eastern Promises to kawał porządnego i mocnego kina. Nie jest to na pewno obraz, jaki można wspominać dłuższy czas po obejrzeniu, z pewnością jednak pieniądze wydane na kinowy bilet nie będą stracone.

Moja Ocena:
7/10

Brak komentarzy: