sobota, 27 czerwca 2009

Hancock




Ponoć to miała być oryginalna opowieść o człowieku z super-umiejętnościami, który nie potrafi sobie poradzić z ciążącą na nim presją. Ponoć to miał być mroczny film, niepozbawiony elementów typowych dla filmowego dramatu. Ponoć to miało być odświeżające spojrzenie na nadprzyrodzone umiejętności, które mogą okazać się sporym brzemieniem. Te zamiary nawet czuć w jednej scenie czy dwóch, a cała reszta to bzdurna komedyjka dla 5-latków.

Will Smith gra herosa-degenerata - nie rozstaje się z flaszką, śpi na miejskich ławkach, a wezwany do pomocy w przypadkach, z którymi policja czy inne służby poradzić sobie nie mogą, zwykle pozostawia po sobie większe zgliszcza niż niejeden oddział talibów. W końcu natrafia jednak na speca od wizerunku (Jason Bateman), który za cel postawił sobie zrobienie z Hancocka wzorowego obrońcy miasta. Bohatera bardziej niż wizja latania po mieście w przepisowym stroju pseudoX-mana pociąga jednak żona PR-owca (Charlize Theron)...

Na podstawie takiej historii nakręcono film, którego właściwie nie da się jednoznacznie sklasyfikować. Zaczyna się jak komedia, czy też wręcz parodia filmów o superbohaterach, by zakończyć się niczym łzawy dramat. Na początku jest nawet nieźle, a kilka gagów potrafi rozbroić. Problem w tym, że jeżeli widziało się trailer filmu, to zna się już każdą śmieszną sytuację. Film nie oferuje dosłownie nic więcej. Mało tego - część scen na trailerze wygląda lepiej niż w filmie (choćby scena z kobietą, którą Hancock próbuje poprawnie politycznie uratować). W pewnym momencie pojawia się jednak zdecydowany zwrot akcji i film z sympatycznej komedyjki przemienia w pozbawiony najmniejszego sensu melodramat z nadprzyrodzonymi mocami w tle. Poziom głupoty niektórych scen jest przytłaczający, podobnie jak banialuki wypływające z ust bohaterów.

Byłaby totalna masakra, gdyby nie Will Smith i Charlize Theron. Szczególnie Theron wygląda tu dobrze (wreszcie!) i interesująco. O grze aktorskiej pisać nie będę, bo wiele do grania tu nikt nie ma. Na tę dwójką aktorską patrzy się jednak z pewną przyjemnością. Cała reszta elementów filmu stoi jednak na dość przykrym poziomie i właściwie niezrozumiałym jest, co takie gwiazdy w tej produkcji robią. Osobie odpowiedzialnej za scenariusz wydałbym dożywotni zakaz pisania czegokolwiek, największe nawet klisze i schematy tego gatunku byłoby lepsze niż to, co rozgrywa się w końcówce Hancocka na ekranie.

Zdecydowanie nie spodziewałem się tu nic poza w miarę przyjemnego filmu na odmóżdżający wieczór. Ale Hancock mnie zaskoczył i to w najgorszym tego słowa znaczeniu. Jesteś ciekawy filmu, obejrzyj trailer, inaczej stracisz 90 minut, a i tak nic ciekawszego nie zobaczysz. Mam ochotę ocenić film na 2, ale za Theron dodaję punkcik. Omijać z daleka.

Moja ocena:
3/10

3 komentarze:

Unknown pisze...

Widziałem tylko kilkanaście minut tego filmu i wyłączyłem. Nie miałem ochoty tracić czasu na takie pierdoły :).

MJ pisze...

Trochę za bardzo pojechałeś. Filmowi wiele brakuje do doskonałości i faktycznie po obejrzeniu trailera, zna się już chyba wszystkie CGI-owe sceny, ale generalnie to całkiem przyjemny obraz na odstresowanie po całym dniu pracy. Chociaż zgadzam się, że tą nagłą zmianę klimatu faktycznie mogli sobie darować, bo zdecydowanie nie zrobiła ona filmowi dobrze, a i trailer jej nie zapowiadał. Zapewne głównie małoletni widzowie musieli strzelić niezłego WTF!? gdy dostali mroczny dramat na klatę po eksplozji kolorowych fajerwerków przez pierwszą połowę filmu.

BTW - http://www.filmweb.pl/Oryginalny+scenariusz+%22Hancocka%22+w+sieci,News,id=44288

BLeszczynski pisze...

Venom - byłem przekonany, że tak zrobisz :) Choć początek akurat był ok. Jak już nie chcieli robić poważnego filmu, to ta luźna konwencja była spox. Gdyby cały film był taki i nie zabrakło by im pomysłów, to byłbym całkiem zadowolony.

moloch - trailer nie pokazywał wszystkich CGI-owych scen, nie było przecież końcowych rozwałek ;) Za to pokazywał całe 4 sceny - jedyne moim zdaniem uwagi warte :)
No i średnio się zgodzę, że po zmianie klimatu to mroczny dramat. Raczej przypominała mi się jakaś mroczniejsza nieco baśń. Przecież ta historyjka stojąca pod genezą Hancocka zalatywała takim infantylizmem, że uszy więdły. Normalnie klimaty Królowej Śniegu przeniesionej do współczesności i ubranej w heroiczne moce (co samo w sobie nie musi być złym pomysłem - ale to wykonanie....).

Co do oceny - film na więcej niż 4 moim zdaniem nie zasługuje, a że tyle dałem lepszemu w sumie Hulkowi, to 3 musiało być :)