sobota, 10 maja 2008

Lost 4x10 i 4x11




Zagubieni przyspieszają i równym krokiem zmierzają ku finałowi czwartego sezonu. Choć na podsumowania przyjdzie jeszcze czas, jedno jest pewne - obecny sezon będzie najbardziej "wykręconym" w historii serii. Zamiast zacząć powoli wyjaśniać zagadki, by zakończyć efektownym cliffhangerem, autorzy mnożą tajemnice na potęgę. Mamy więc coraz silniej przeplatający się świat żywych i zmarłych (gdzie ci drudzy, a konkretnie ojciec Jacka, odegrają chyba decydującą dla fabuły rolę) oraz kolejne odwołania do dziurawej jak sito (na razie przynajmniej) teorii o "przesunięciu" w czasie wyspy względem reszty świata.

Hmm mam wrażenie, że ktoś traci tu panowanie nad scenariuszem. Nawet jeżeli to tylko mylne odczucie (autorzy wielokrotnie potwierdzali, że główny wątek mają kompletny do 6 sezonu włącznie), to obawiam się, że braknie odcinków, by należycie wszystko przedstawić. Obecnie Lost przekroczył granicę "ogarnialności" - snucie domysłów "o co w tym wszystkim chodzi?", które tak przyjemnie wpływały na odbiór wcześniejszych sezonów, teraz jest właściwie bezcelowe. Sezony 1-3 były dość mocno osadzone w rzeczywistości, a wyspa i zjawiska paranormalne dodawały aury tajemniczości. Sezon 4 skręcił niestety niebezpiecznie w stronę kiepskiego sci-fi, gdzie science jest zdecydowanie mniej niż fiction.

10 odcinek był udany. Jack dostaje ataku wyrostka, widać wyspa go już nie lubi. Juliette czeka ciężka operacja w dość spartańskich warunkach. Odżywają uczucia między Jackiem a Kate, a losy ich związku są fajnie przedstawione w future flashbackach. Trzeba przyznać, że Matthew Fox I Evangeline Lilly ładnie potrafią odegrać wzajemne emocje. To co mi się podobało w tym epizodzie, to fakt, że przypominał odcinki z 1. czy 2. sezonu - niespieszne tempo oraz skupienie się na charakterach, a nie wydarzeniach.

W kolejnym 11. odcinku mamy z kolei wyraźne podgrzewanie klimatu przed nadchodzącą konfrontacją żołnierzy ze statku a mieszkańcami wyspy. Nie brakuje tu morderstw, a "rozwiązanie" jednej tajemnicy (gdzie jest Chatka?) prowadzi to natrafienia na kilka kolejnych (kim jest ojciec Jacka? Czy Claire to jego córka? W jaki sposób Locke ma przesunąć wyspę?). O dziwo w "retrospekcjach" nie oglądamy przyszłości ocalałych z lotu Oceanic Six, a dzieciństwo Locke'a - zdecydowanie najsłabszy element tego epizodu.

Szykuje nam się sporo akcji w nadchodzących tygodniach. Mam nadzieję, że twórcy wybrną obronną ręką z całego galimatiasu, jaki narobili.

Brak komentarzy: