O grach pisałem tu rzadko i siliłem się na rozbudowane dość recenzje. Sensu chyba wielkiego to nie miało, bo dobrych recek w necie jest dużo, a kto czytał jedną, nie ma zwykle ochoty na kolejne. Będzie więc krócej i mam nadzieję, że ciekawiej :)
W ostatnich miesiącach udało mi się przejść w całości kilka tytułów, trochę nowości, trochę umiarkowanych staroci (wyprzedaż wakacyjna Kolekcji Klasyki zrobiła swoje)- w zasadzie same dobre i bardzo dobre. W doborze gier bardzo pomaga fakt, że choć nie brakuje w tej branży tytułów totalnie przereklamowanych, to jednak niemal zawsze wysoko oceniany tytuł jest co najmniej niezły. O filmach tego samego powiedzieć nie można :)
Cóż to sobie odświeżyłem dzięki 12-złotowej promocji Kolekcji Klasyki?

Ta gra to wśród miłośników skradanek już swego rodzaju legenda. Przygody poruszającego się głównie w cieniu agenta Sama Fishera podane w techno-modernistycznym klimacie stworzonym przez Toma Clancy'ego doczekały się jak na razie czterech gier (piąta w drodze). Chaos Theory uchodzi za najlepszą z dotychczasowych części, bez wątpienia zasłużenie. Choć gra już kilka latek ma, to w dalszym ciągu wygląda nieźle. Animacje są dopieszczone, a sama grafika spokojnie wytrzymuje konfrontację z dzisiejszymi produkcjami. To w połączeniu ze świetnym udźwiękowieniem sprawia, że technikalia zdecydowanie w odbiorze nie przeszkadzają.

Moja ocena:
9/10
Po skończeniu Chaos Theory miałem ochotę na więcej, więc na widok wyprzedaży kolejnej części Splinter Cella - Doubled Agent zatarłem ochoczo rączki. Gra nie ma najlepszych recenzji, ale co Sam Fisher, to Sam Fisher. Warto zagrać choćby dla użyczającego mu głosu Micheala Ironside'a :) Problem w tym, że w Doubled Agent tego głosu nie usłyszałem :/ Gra nie ma dźwięku i już. Google jako solucję podało instalację w domyślnym katalogu. A 12 giga wolnego miejsca na C: to chyba tylko właściciele kompów z marketów trzymają, tak więc gra poszła na półkę, a ja w zastępstwie zapolowałem na Allegro na wcześniejszą część Splinter Cella - Pandora Tomorrow. W międzyczasie jednak pojawiły się inne tytuły i Pandora (którą kiedyś już skończyłem) czeka sobie grzecznie na swoją kolej.

Hitman to wyjątkowa seria o zabójcy pracującym na zlecenie łącząca w sobie elementy skradankowe (w mniejszości) z przebierankowymi (te dominują). Krwawa Forsa to najnowsza i ostatnia jak na razie część Hitmana, powstała w 2006 roku. Mechanika gry jest z grubsza podobna do tej ze Splinter Cella (widok TPP, interfejs), z tym że tutaj nie cień jest naszym sprzymierzeńcem, a przebranie. Zabawą nie jest samo zlikwidowanie celu, a zbliżenie się do niego i pozbycie się bez świadków lub upozorowanie wypadku. W jednej z moich ulubionych misji mamy wyeliminować gościa objętego programem ochrony świadków, mieszkającego na typowym amerykańskim przedmieściu, w domu silnie obstawianym przez FBI. Wejście frontowymi drzwiami nie wchodzi w grę, chyba że pozbędziemy się i przebierzemy za klauna, który nieopodal szykuje się do planowanej przez nasz cel imprezy. A może lepszym sposobem będzie ciche wdarcie się bocznym wejściem w stroju śmieciarza? Gdyby jednak postarać się nieco bardziej i zamiast nich zająć miejsce kelnera zajmującego się imprezowym cateringiem, to zyskalibyśmy dostęp do większej części domu bez wzbudzania podejrzeń. Hej, ale przecież chata jest obstawiana przez vana z agentami monitorującymi okolicę. Może by tak posłać im zatrute donaty i przebrać się za jednego z nich? A nie lepiej pieprzyć to wszystko, wziąć na misję snajperkę i skorzystać z domku na drzewie w ogrodzi sąsiadki naszej przyszłej ofiary?


Gra idealna? A owszem, choć zawsze znajdą się rzeczy do poprawki (zbyt często wykorzystywany motyw z żyrandolem, drobne błędy w AI, konieczność przejścia całej misji na przy jednym posiedzeniu, bo save'y w ich trakcie nie działają po restarcie gry), to Krwawa Forsa ma stałe miejsce w moim rankingu najlepszych gier ever i przynajmniej do czasu pojawienia się kolejnego Hitmana nic w tym gatunku jej nie pobije.
Moja ocena:
10/10