piątek, 20 listopada 2009

Gramy! cz. 1. - Splinter Cell: Chaos Theory i Hitman: Krwawa Forsa


O grach pisałem tu rzadko i siliłem się na rozbudowane dość recenzje. Sensu chyba wielkiego to nie miało, bo dobrych recek w necie jest dużo, a kto czytał jedną, nie ma zwykle ochoty na kolejne. Będzie więc krócej i mam nadzieję, że ciekawiej :)

W ostatnich miesiącach udało mi się przejść w całości kilka tytułów, trochę nowości, trochę umiarkowanych staroci (wyprzedaż wakacyjna Kolekcji Klasyki zrobiła swoje)- w zasadzie same dobre i bardzo dobre. W doborze gier bardzo pomaga fakt, że choć nie brakuje w tej branży tytułów totalnie przereklamowanych, to jednak niemal zawsze wysoko oceniany tytuł jest co najmniej niezły. O filmach tego samego powiedzieć nie można :)

Cóż to sobie odświeżyłem dzięki 12-złotowej promocji Kolekcji Klasyki?

Splinter Cell - Chaos Theory

Ta gra to wśród miłośników skradanek już swego rodzaju legenda. Przygody poruszającego się głównie w cieniu agenta Sama Fishera podane w techno-modernistycznym klimacie stworzonym przez Toma Clancy'ego doczekały się jak na razie czterech gier (piąta w drodze). Chaos Theory uchodzi za najlepszą z dotychczasowych części, bez wątpienia zasłużenie. Choć gra już kilka latek ma, to w dalszym ciągu wygląda nieźle. Animacje są dopieszczone, a sama grafika spokojnie wytrzymuje konfrontację z dzisiejszymi produkcjami. To w połączeniu ze świetnym udźwiękowieniem sprawia, że technikalia zdecydowanie w odbiorze nie przeszkadzają.


Siła Splinter Cella tkwi w kilku rzeczach. Widok z trzeciej perspektywy i bardzo fajnie przemyślane sterowanie (czemu nikt nie kopiuje pomysłu regulowania szybkości poruszania kółkiem myszy?) składają się na całkowicie intuicyjną obsługę postaci Sama. Misje rozgrywane na ciekawych, pełnych alternatywnych dróg i inteligentnych przeciwników mapach oraz gadżety na wyposażeniu Fishera pozwalają na zróżnicowaną zabawę i dają olbrzymie pole do popisu kombinatorom (takim jak ja :)), którzy chcą za wszelką cenę uniknąć użycia broni palnej. Tutaj przekradanie się między przeciwnikami, zwabianie ich w pułapki i ściąganie z balkonów daje bardzo dużo satysfakcji i nie jest łatwe. Na to nakłada się znakomity klimat technothrillera i terroryzmu nowej generacji. Najlepszą rekomendacją będzie jednak fakt, że gra powstała w 2005 roku, a do dnia dzisiejszego nie powstało nic, co mogłoby zagrozić jej pozycji w gatunku skradanek. Naprawdę grzechem jest nie wydać na nią tych 10zł.

Moja ocena:
9/10

Po skończeniu Chaos Theory miałem ochotę na więcej, więc na widok wyprzedaży kolejnej części Splinter Cella - Doubled Agent zatarłem ochoczo rączki. Gra nie ma najlepszych recenzji, ale co Sam Fisher, to Sam Fisher. Warto zagrać choćby dla użyczającego mu głosu Micheala Ironside'a :) Problem w tym, że w Doubled Agent tego głosu nie usłyszałem :/ Gra nie ma dźwięku i już. Google jako solucję podało instalację w domyślnym katalogu. A 12 giga wolnego miejsca na C: to chyba tylko właściciele kompów z marketów trzymają, tak więc gra poszła na półkę, a ja w zastępstwie zapolowałem na Allegro na wcześniejszą część Splinter Cella - Pandora Tomorrow. W międzyczasie jednak pojawiły się inne tytuły i Pandora (którą kiedyś już skończyłem) czeka sobie grzecznie na swoją kolej.

Hitman - Krwawa Forsa

Hitman to wyjątkowa seria o zabójcy pracującym na zlecenie łącząca w sobie elementy skradankowe (w mniejszości) z przebierankowymi (te dominują). Krwawa Forsa to najnowsza i ostatnia jak na razie część Hitmana, powstała w 2006 roku. Mechanika gry jest z grubsza podobna do tej ze Splinter Cella (widok TPP, interfejs), z tym że tutaj nie cień jest naszym sprzymierzeńcem, a przebranie. Zabawą nie jest samo zlikwidowanie celu, a zbliżenie się do niego i pozbycie się bez świadków lub upozorowanie wypadku. W jednej z moich ulubionych misji mamy wyeliminować gościa objętego programem ochrony świadków, mieszkającego na typowym amerykańskim przedmieściu, w domu silnie obstawianym przez FBI. Wejście frontowymi drzwiami nie wchodzi w grę, chyba że pozbędziemy się i przebierzemy za klauna, który nieopodal szykuje się do planowanej przez nasz cel imprezy. A może lepszym sposobem będzie ciche wdarcie się bocznym wejściem w stroju śmieciarza? Gdyby jednak postarać się nieco bardziej i zamiast nich zająć miejsce kelnera zajmującego się imprezowym cateringiem, to zyskalibyśmy dostęp do większej części domu bez wzbudzania podejrzeń. Hej, ale przecież chata jest obstawiana przez vana z agentami monitorującymi okolicę. Może by tak posłać im zatrute donaty i przebrać się za jednego z nich? A nie lepiej pieprzyć to wszystko, wziąć na misję snajperkę i skorzystać z domku na drzewie w ogrodzi sąsiadki naszej przyszłej ofiary?

Tak - wolność i multum możliwości to największa zaleta Hitmana. Tutaj każdą misję można przechodzić kilkanaście razy, ciągle robiąc coś nowego, innego. Gra nagradza nas za jak najcichszą eliminację celu - bez świadków, hałasu, postronnych ofiar i nagrań na kamerach. Gdyby jednak ktoś zechciał po prostu wziąć shotguna i wystrzelać wszystkich - wolna droga. Tutaj można wszystko. Na nic jednak nie zdałaby się ta wolność, gdyby same misje nie były ciekawe. A na tym polu Hitman: Krwawa forsa osiąga mistrzostwo. Tak świetnie zaprojektowanych i zróżnicowanych etapów próżno szukać w innych grach (moi faworyci - skalna rezydencja, parowiec i klub nocny).

Jeśli nie udało mi się jeszcze zachęcić do zakupu (całe 10zł w starej Kolekcji Klasyki i na Allegro), to jeszcze kilka peanów na cześć Hitmana :) Po pierwsze - fabuła. Krwawa Forsa to nie zbiór niepowiązanych ze sobą misji, tu wszystko jest znakomicie poprowadzone fabularnie aż nas do rewelacyjnego finału, z twistem godnym najlepszych seriali. Do tego cała gra zilustrowana jest jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych jakie słyszałem, w wykonaniu Budapesztańskiej Orkiestry Symfonicznej i legendy w branży - Jespera Kyda (który zresztą tworzył też muzyką do zwiastunów Splinter Cell: Chaos Theory). Grę warto włączać choćby po to, by posłuchać rewelacyjnej wersji Ave Maria rozbrzmiewającej w menu. Graficznie Hitman też ciągle daje radę.

Gra idealna? A owszem, choć zawsze znajdą się rzeczy do poprawki (zbyt często wykorzystywany motyw z żyrandolem, drobne błędy w AI, konieczność przejścia całej misji na przy jednym posiedzeniu, bo save'y w ich trakcie nie działają po restarcie gry), to Krwawa Forsa ma stałe miejsce w moim rankingu najlepszych gier ever i przynajmniej do czasu pojawienia się kolejnego Hitmana nic w tym gatunku jej nie pobije.

Moja ocena:
10/10

Brak komentarzy: